Literatura europejska często wykorzystuje motywy pesymizmu historycznego i poczucia tragiczności. Od Heraklita do Heideggera, od Sofoklesa do Schopenhauera, propagatorzy tragicznego wizerunku świata nalegają, że z ulotnością ludzkiego istnienia poradzić sobie można jedynie poprzez heroiczną intensywność życia. Filozofia tragiczności jest niekompatybilna z chrześcijańskim dogmatem zbawienia, jak również optymizmem wielu współczesnych ideologii wychodzących z założenia, że gdzieś za rogiem oczekuje nas „świetlana przyszłość”, a strach egzystencjalny można pokonać przez zaakceptowanie linearnej i progresywnej koncepcji historii. Zastanawiające jest, jak coraz częściej w naszej postmodernistycznej kulturze unika się odniesień do śmierci i umierania. Procesje i czuwania, które jeszcze do niedawna reprezentowały szacunek wobec pośmiertnej wspólnoty między zmarłymi i żywymi, popadają coraz szybciej w zapomnienie. W zimnym, superracjonalnym społeczeństwie dzisiejszych czasów śmierć wywołuje wstyd, zupełnie jakby nie powinna już istnieć, jakby można było opóźnić ją poprzez naumyślne „poszukiwanie szczęścia”. Pośród społeczeństwa skupionego wokół telewizora szerzy się wiara, że śmierć można przechytrzyć wyruszając na poszukiwanie eliksiru wiecznej młodości i hołdując „ideologii dobrego wyglądu” - wiara, która stała się wykładnikiem społecznego i politycznego postępowania.
Rumuńsko-francuski eseista Emil Cioran sugeruje, iż świadomość egzystencjalnej bezcelowości stanowi jedyną broń przeciw teologicznym i ideologicznym delirium, które przez wieki poruszały Europą. Urodzony w Rumunii w 1911 roku, autor ów bardzo wcześnie przekonał się o słuszności starego europejskiego powiedzenia, podług którego przeznaczenie jednostki uwarunkowane jest położeniem geograficznym. Ze swojego regionu, niegdyś przemierzanego przez scytyjskie i sarmackie hordy, ostatnio zaś rządzonego na zmianę przez świeckie wampiry i politycznych Drakulów, Cioran przejął typowy „bałkański” zmysł przetrwania. Starożytni Grecy gardzili tym rejonem Europy, gdy zaś okoliczności polityczne zmusiły ich do opuszczenia go, woleli szukać nowej ojczyzny na Sycylii lub w Italii. Dzisiaj takowe miejsce ucieczki stanowi, jak w przypadku Ciorana, Francja. „Naszą epokę,” pisze Cioran, „naznaczy romantyzm apatrydów. Już rysuje się obraz świata, w którym nikt nie będzie miał prawa obywatelstwa” (Cioran, 1952, str. 70). Podobnie jak jego wygnani rodacy Eugène Ionesco, Ştefan Lupaşcu, Mircea Eliade i wielu innych, Cioran bardzo szybko zdał sobie sprawę, że poczucie egzystencjalnej bezcelowości można wyleczyć wiarą w cykliczną koncepcję historii wykluczającą wszelkie idee nadejścia nowego mesjasza lub kontynuacji postępu technologiczno-ekonomicznego.
Zarówno polityczne, estetyczne i egzystencjalne spojrzenie Ciorana na bycie i czasu jest próbą przywrócenia myśli przedsokratejskiej, zepchniętej na peryferia filozoficznej spekulacji przez chrześcijaństwo i spuściznę racjonalizmu, i pozytywizmu. W swoich esejach i aforyzmach Cioran próbuje ustanowić fundament filozofii życiowej oparty paradoksalnie na całkowitym odrzuceniu życia pod każdą jego postacią. Spekulowanie na temat poprawy ludzkiej kondycji lub „końca historii” wydaje się mu pozbawione sensu. „Przyszłość?” pisze Cioran. „Sami się nią bawcie, jeśli to wam odpowiada. Ja wolę trzymać się tej niewiarygodnej teraźniejszości i niewiarygodnej przeszłości. Z Niewiarygodnym par excellence mierzcie się, proszę, sami” (Cioran, 1973, str. 181). Zanim człowiek odda się marzeniom o futurystycznym społeczeństwie, winien najpierw zatopić się w nicości bytu, przywracając wreszcie życie do tego, czym w istocie jest: hipotezą działania. Na jednym ze swych litografów szesnastowieczny malarz francuski J. Valverde uwiecznił człowieka, który własnoręcznie obdarł się ze skóry. Ten zdumiewający osobnik w jednej ręce trzymający nóż, w drugiej zaś świeżo ściągniętą skórę, przypomina Ciorana, który poucza teraz swoich czytelników jak najlepiej zedrzeć z siebie powłokę politycznych iluzji. Człowiek odczuwa strach jedynie na swojej skórze, nie zaś na swoim szkielecie. Jakby to było, pyta Cioran, gdyby dla odmiany człowiek mógł pomyśleć o czymś niezwiązanym z byciem? Czyż nie jest tak, iż wszystko, co przemija wywołuje u nas uporczywe bóle głowy? „Myślę o wszystkich, których znałem i których już nie ma, bo od dawna walają się w trumiennym prochu, na zawsze wyzbyci ciał – i strachu” (Cioran, 1969, str. 62).
Interesującą cechą Ciorana jest jego sposób zwalczania nihilizmu egzystencjalnego za pomocą nihilizmu. W odróżnieniu od wielu sobie współczesnych, Cioran odczuwa awersję do modnego pesymizmu intelektualistów płaczących za utraconymi rajami i prawiących o niekończącym się rozwoju ekonomicznym. Nie ulega wątpliwościom, iż ów nastrój sztucznego pesymizmu zawdzięcza wiele współczesnemu dyskursowi literackiemu, w istocie jednak wydaje się on czerpać raczej ze sfrustrowanych apetytów ekonomicznych, mniej zaś z tego, co Cioran nazywa „metafizyczną alienacją”. W opozycji do egzystencjalizmu J. P. Sartre’a, który skupia się na rozłamie między byciem a nie-byciem, Cioran skarży się na podział między językiem a rzeczywistością, dostrzegając w tym źródło trudności w pełnym przekazaniu wizji egzystencjalnej nicości. W alienacji popularyzowanej przez współczesnych pisarzy Cioran wykrywa modny odłam „Paryzjanizmu” w elegancki sposób maskujący rozgrzaną wersję zaprzepaszczonej wiary. Być może właśnie przez owe krytyczne podejście Cioran nigdy nie zbierał pochwał, wśród swoich wrogów zyskał zaś sobie miano ‘reakcjonisty’. Inna etykieta, filozofa nihilizmu, wydaje się być trafniejsza biorąc pod uwagę fakt, iż Cioran jest upartym bluźniercą nigdy nie mającym dość nazywania Chrystusa, Św. Pawła i ogółu kleru chrześcijańskiego, jak również jego świeckich freudowsko-marksistowskich następców jawnymi kłamcami i mistrzami iluzji. Szufladkowanie Ciorana w pochopnie skonstruowanej intelektualnej i ideologicznej kategorii nie pozostawia miejsca na docenienie jego złożonego temperamentu, nie odzwierciedlając przy tym jego skomplikowanej filozofii politycznej. Każde społeczeństwo, czy to demokratyczne, czy despotyczne, z reguły próbuje uciszyć tych, którzy uosabiają wyrzeczenie się jego świętej politycznej teologii. Według Ciorana wszelki system musi zostać odrzucony z prostego powodu, iż systemy gloryfikują człowieka jako istotę nadrzędną. Jedynie w sławieniu nie-bycia i poprzez zaprzeczenie życia, twierdzi Cioran, ludzka egzystencja staje się znośna. Swoją wielką przewagę Cioran wyraża następująco: „Żyję tylko dlatego, że jest w mojej mocy umrzeć, kiedy mi się zachce; gdyby nie idea samobójstwa, dawno już bym się zabił.” (Cioran, 1952, str. 85). Słowa te świadczą o odrzuceniu przez Ciorana filozofii Syzyfa, jak również moralnego patosu mieszkającego pośród gnoju Hioba. Żadna inna postać, zarówno biblijna, jak i pochodząca ze świata współczesnej demokracji, nie byłaby skłonna kontemplować w podobny sposób możliwości wyrwania się z cyklu czasu. Jak twierdzi Cioran, największe poczucie szczęśliwości osiągalne jest jedynie wtedy, gdy człowiek zdaje sobie sprawę, że w każdej chwili może zakończyć swoje życie; dopiero od tego momentu możliwe jest pojawienie się nowej „pokusy istnienia”. Można więc rzec, że Cioran czerpie siły życiowe z ciągłego nurtu wyobrażeń o pożytecznej śmierci, unieważniając w ten sposób wszelkie próby etycznego lub politycznego oddania. Człowiek powinien, pisze Cioran, spróbować dla odmiany funkcjonować jak jakiś rodzaj saprofitycznej bakterii; lub jeszcze lepiej, jak jakaś ameba z ery Paleozoiku. Takim pierwotnym formom istnienia znacznie łatwiej przychodzi przetrwać terror bycia i czasu. W protoplazmach lub gatunkach podrzędnych więcej jest piękna niż we wszystkich filozofiach życia. By podkreślić tę myśl, Cioran dodaje: „Tak chciałbym być rośliną, nawet gdyby mi przyszło czuwać nad ekskrementem!” (Cioran, 1952, str. 173).
Ciorana dałoby się przedstawić jako mąciciela, lub, jak nazywają to Francuzi, ‘trouble fete’, który swoimi samobójczymi aforyzmami obraża społeczeństwo burżuazyjne, swymi słowami szokując też często współczesnych marzycieli socjalizmu. Biorąc pod uwagę jego akceptację idei śmierci, jak również odrzucenie wszelkich doktryn politycznych, nie jest rzeczą dziwną, iż Cioran nie czuje już więzi z egoistycznym umiłowaniem życia. Stąd nie widzi on też powodu by rozmyślać o strategii życia; powinno się raczej zacząć myśleć o metodologii umierania, lub jeszcze lepiej – o tym, jak nigdy się nie narodzić. „Jak wielki jest regres ludzkości,” pisze Cioran, „najlepiej dowodzi to, że nie sposób znaleźć ludu ani plemienia, w którym fakt narodzin wywoływałby jeszcze żałobę i lamenty” (Cioran, 1973, str. 8). Gdzie są te święte czasy, kiedy bałkańscy Bogumiłowie i francuscy Katarzy w narodzinach swoich dzieci widzieli karę bożą? Dzisiejsze pokolenia miast cieszyć się kiedy ich bliscy zbliżają się do końca żywota, oszałamiają się i napełniają przerażeniem, i zdumieniem nad wizją śmierci. Zamiast zawodzić i ubolewać gdy na świat ma przyjść ich potomstwo, organizują zbiorowe święta:
„Jeśli przywiązanie jest złem, to jego przyczyny należy szukać w skandalu narodzin, bo narodzić się to się przywiązać. Celem zobojętnienia powinno więc być usunięcie wszelkich śladów tego skandalu, najgorszego i najbardziej karygodnego ze wszystkich” (Cioran, 1973, str. 30).
Filozofia Ciorana nosi na sobie wyraźne znamię myśli Fryderyka Nietzsche i wpływ indyjskich Upaniszad. Choć jego zwyczajowy pesymizm często przypomina „Weltschmerz” Nietzschego, to jego klasyczny język i surowa syntaktyka rzadko tolerują romantyczną lub liryczną narrację, lub też sentymentalne wybuchy często spotykane w prozie niemieckiego filozofa. Zamiast sięgać po nastrój ogłuszającego przygnębienia, Cioran poprzez swój paradoksalny humor wyraża coś, co nigdy nie powinno zostać wyrażone. Słabą stroną cioranowej prozy jest najpewniej brak tematycznej organizacji. Często jego aforyzmy czyta się jak odłączone fragmenty przemyślanego muzycznego majstersztyku, innym razem zaś jego język jest tak hermetyczny, iż czytelnik musi doszukiwać się w nim sensu.
Czytając prozę Ciorana obcuje się z autorem narzucającym klimat zimnej apokalipsy, zaprzeczającej w każdym szczególe dziedzictwu postępu. Prawdziwa radość znajduje się w nie-byciu, twierdzi Cioran, tj. w przekonaniu, iż wszelki naumyślny akt kreacji uwiecznia jedynie kosmiczny chaos. Ciągłe rozważanie nad wyższym sensem życia jest bezcelowe. Całość historii, czy to tej spisanej, czy też mitycznej, wybrzmiewa kakofonią teologicznych i ideologicznych tautologii. Wszystko jest „éternel retour", historyczną karuzelą, gdzie Ci, którzy dziś znajdują się na górze, jutro lądują na samym dole.
“Nie wybaczam sobie tego, żem się narodził. To jest tak, jak gdybym wślizgując się na świat sprofanował tajemnicę, sprzeniewierzył się jakiemuś wielkiemu zobowiązaniu, popełnił niesłychanie poważny błąd” (Cioran, 1973, str. 23).
Nie oznacza to, iż Cioran jest kompletnie niewrażliwy na fizyczne i umysłowe cierpienia. Świadomy możliwości kosmicznej katastrofy, neurotycznie przekonany, iż jakiś inny drapieżnik może w każdej chwili pozbawić go jego pieczołowicie opracowanego przywileju śmierci, uparcie przywołuje wizje swojego łoża śmierci. Czyż nie jest to istnie arystokratyczna metoda łagodzenia niemożności bycia?
„Żeby przemóc panikę, bądź uporczywy niepokój, nie ma lepszego środka niż wyobrazić sobie własny pogrzeb. Metoda naprawdę skuteczna, każdemu dostępna. Aby nie musieć korzystać z niej zbyt często w ciągu dnia, najlepiej byłoby zaznać jej dobrodziejstw zaraz po wstaniu z łóżka. Albo też uciekać się do niej w momentach wyjątkowych, jak to czynił papież Innocenty XI, który, obstalowawszy sobie obraz przedstawiający go na łożu śmierci, rzucał nań okiem za każdym razem, gdy miał podjąć ważną decyzję” (Cioran, 1973, str. 156).
Z początku można pokusić się o stwierdzenie, iż Cioran z chęcią pławi się w swoich neurozach i chorobliwych ideach, jak gdyby były one dla niego inspiracją dla jego literackiej kreatywności. Jego obrzydzenie życiem jest dla niego tak orzeźwiające, iż sugeruje, że „niełatwo dorobić się newrozy; ten, komu się to udaje, posiadł fortunę, która pomnaża wszystko – zarówno sukcesy, jak i porażki” (Cioran, 1952, str. 59) Tak bezpośredni opis jego emocjonalnych spazmów zmusza go do przyznania się, że sukces jest dla niego równie trudny do zniesienia jak porażka. Oba przyprawiają go o ból głowy.
Poczucie wysublimowanej bezcelowości odnośnie wszystkiego, co wiąże się z życiem, idzie w parze z pesymistycznym podejściem Ciorana do wzlotów i upadków stanów i imperiów. Jego wizja cyrkulacji czasu historycznego przypomina corsi e ricorsi Vica, zaś jego cynizm w stosunku do natury ludzkiej inspirowany jest „biologią” historii Spenglera. Wszystko jest karuzelą, każdy zaś system skazany jest na upadek w chwili, gdy pojawia się na scenie historycznej. Można odnaleźć w ponurych proroctwach Ciorana niepokojące zapowiedzi rzymskiego stoika i cesarza Marka Aureliusza, który w oddali Noricum słyszał galop barbarzyńskich koni, i który przez mgły Panonii rozpoznał nadciągające zniszczenie Imperium Rzymskiego. Choć dzisiaj aktorzy są inni, sceneria jest ta sama; miliony nowych barbarzyńców rozpoczyna natarcie na bramy Europy – wkrótce zagarną to, co znajduje się w środku:
„Niezależnie od tego, jaki będzie świat przyszłości, ludzie Zachodu odegrają w nim rolę podobną do tej, jaką w cesarstwie rzymskim odgrywali Graeculi. Poszukiwani i zarazem pogardzani przez nowego zdobywcę, aby mu zaimponować, inteligencją swą uprawiać będą jedynie żonglerkę, z przeszłości uczynią maskę” (Cioran, 1956, str. 32).
Nadszedł czas, by zamożna Europa spakowała się i odeszła, przekazując scenę historyczną ludom bardziej męskim. Cywilizacja staje się dekadencka gdy uznaje swoją wolność za pewnik; jej katastrofa jest bliska gdy staje się zbyt tolerancyjna wobec każdego nieokrzesanego przybysza. Jednakże, mimo, iż polityczne tornada czają się na horyzoncie, Cioran, tak jak Marek Aureliusz, zamierza umrzeć ze klasą. Jego poczucie tragiczności nauczyło go strategii ars moriendi, przygotowując go dobrze na stawienie czoła wszelkim niespodziankom, niezależnie od ich ogromu. Zwycięzcy i ich ofiary, bohaterowie i najemnicy - czyż nie biorą oni kolejno udziału w karnawale historii, lamentując i zawodząc nad swym losem kiedy lądują na dnie, mszcząc się zaś w chwilach, gdy znajdują się na szczycie? Dwa tysiące lat historii greckokatolickiej są niczym igraszka w porównaniu z wiecznością. Według Ciorana jesteśmy świadkami formowania się karykaturalnej cywilizacji, której stwórcy pomagają tym, którzy pragną ją zniszczyć. Historia nie ma sensu, dlatego też próbować nadać jej znaczenie lub spodziewać się po niej ostatniego wybuchu teofanii jest jedynie działającą na własną szkodę ułudą. Dla Ciorana, więcej prawdy kryje się w naukach okultystycznych niż we wszelkich filozofiach, które próbują nadać życiu sens. Człowiek stanie się wreszcie wolny kiedy zdejmie z siebie kaftan finalizmu i determinizmu, i zda sobie sprawę, że życie jest jedynie przypadkowym błędem, zrodzonym z jakiegoś oszałamiającego, astralnego zbiegu okoliczności. Dowód? Nie trzeba wiele, by dostrzec, iż historia sprowadza się w istocie do klasyfikacji policji: „bo cóż innego opisuje historyk, jeśli nie koncepcję żandarma, jaką w ciągu wieków konstruowali sobie ludzie?” (Cioran, 1952, str. 147). Skutecznie zmobilizować masy w imię jakiejś mętnej idei, uczulić je na zapach krwi – oto pewna droga do politycznego sukcesu. Czyż nie jest tak, iż te same tłumy, które niosły na swoich ramionach idee Rewolucji Francuskiej w imię równości i braterstwa, kilka lat później dźwigały cesarza w nowej szacie – cesarza, w którego imieniu boso biegano z Paryża do Moskwy, z Jeny do Dubrownika? Według Ciorana, kiedy społeczeństwu brakuje politycznej utopii, nie pozostaje już żadna nadzieja, w wyniku czego nie ma miejsca dla życia. Bez utopii, pisze Cioran, ludzie zmuszeni byliby do popełnienia samobójstwa; dzięki utopii popełniają morderstwa.
Dzisiaj na składzie zabrakło już utopii. Ich miejsce zajęła masowa demokracja. Bez demokracji życie pozbawione jest sensu; jednakże demokracja sama w sobie pozbawiona jest życia. Ostatecznie, stwierdza Cioran, gdyby nie pewien młody szaleniec z Galilei, świat byłby dzisiaj bardzo nudnym miejscem. Niestety, jakże wielu takich szaleńców przychodzi dziś na świat ze swoimi własnymi ideologicznymi i teologicznymi teoriami! „Społeczeństwo jest źle urządzone;” pisze Cioran, „nie przedsiębierze nic wobec opętańców, którzy nie umierają młodo” (Cioran, 1952, str. 152). Prawdopodobnie wszelcy prorocy i polityczni jasnowidze powinni zostać natychmiast uśmierceni, gdyż „gdy motłoch przylgnie do jakiegoś mitu, spodziewajcie się rzezi albo, co jeszcze gorsze, nowej religii” (Cioran, 1952, str. 154).
Choć niechęć Ciorana do utopii jest niezaprzeczalna, daleki jest on od wyśmiewania jej znaczenia kreatywnego. Nic nie może być dla niego bardziej godne pogardy niż próżny banał współczesności, który utożsamia poszukiwanie szczęścia ze spokojną, poszukującą przyjemności społecznością.
Odarte z tajemnicy, rozczarowane, wykastrowane i niezdolne do przewidzenia nadchodzącej burzy współczesne społeczeństwo skazane jest na duchowe wyczerpanie i powolną śmierć. Nie jest ono w stanie wierzyć w cokolwiek prócz rzekomego humanitaryzmu przyszłych wampirów. Jeśli społeczeństwo naprawdę pragnie zachować swoje biologiczne zdrowie, mówi Cioran, najważniejszym jego zadaniem jest opanować i dbać o swoją „gruntowną klęskę”; musi sporządzać rachunek swojej zdolności do siania zniszczenia. Czyż to nie bałkańscy pobratymcy Ciorana, pośród których świeckie wampiry znów tańczą dzisiaj w rytm rzeźni, przynieśli na świat grono jednostek przygotowanych na nadchodzące kataklizmy? Na tym obszarze Europy, wiecznie targanym politycznymi wstrząsami i prawdziwymi trzęsieniami ziemi, powstaje nowa historia – historia, która prawdopodobnie nagrodzi swój lud za przeszłe cierpienia.
„Jakakolwiek była ich [krajów bałkańskich] przeszłość i niezależnie od ich poziomu cywilizacyjnego, wszystkie jednak dysponują jeszcze biologicznymi zasobami, których próżno by szukać na Zachodzie. Maltretowane, wywłaszczane, pogrążone w bezimiennym męczeństwie, rozdarte między poczuciem zagubienia a buntem, otrzymają być może w przyszłości zadośćuczynienie za tyle przejść, poniżeń i nawet za tyle tchórzostwa” (Cioran, 1960, str. 47).
Czyż nie jest to najlepszy obraz anonimowej „wschodniej” Europy, która według Ciorana jest dzisiaj gotowa na przyspieszenie biegu światowej historii? Śmierć komunizmu we Wschodniej Europie najprawdopodobniej zapoczątkuje powrót historii dla całej Europy. „Lepsza połowa” Europy, ta, która nurza się w klimatyzowanych i aseptycznych salonach, wyzuta z krzepkich ideologii, nie jest już zdolna do nienawiści i cierpienia, a więc i do przywództwa. Według Ciorana społeczeństwo konsoliduje się w chwilach niebezpieczeństwa, w okresie pokoju ulega zaś atrofii: „Tam, gdzie srożą się pokój, higiena i komfort, mnożą się psychozy. ...Jestem z kraju, który – skutkiem tego, że nie zaznał szczęścia – wydał tylko jednego psychoanalityka” (Cioran, 1952, str. 150). Surowe maniery nowych kanibali wschodniej Europy, nie zaś „pokój i miłość”, wyznaczą drogę przyszłej historii. Ci, którzy przebyli piekło, przeżyją najprawdopodobniej tych, którzy poznali jedynie przytulny klimat świeckiego raju.
Te słowa Ciorana wymierzone są dekadenckiej France la Doulce, gdzie popołudniowe pogawędki o czyjejś otyłości lub impotencji seksualnej stają się głównym zajęciem w rankingu codziennych zmartwień. Niezdolna do stawienia oporu nadchodzącym zdobywcom zachodnia Europa zasługuje, według Ciorana, na pokaranie, jak niegdyś arystokracja ancien régime, która w wigilię Rewolucji Francuskiej śmiała się sama z siebie, wysławiając jednocześnie wizerunek szlachetnego dzikusa. Jak wielu z tych dobrze usposobionych francuskich arystokratów świadomych było tego, iż ów bon sauvage miał wkrótce cisnąć ich głowy ulicami Paryża? „Jeśli w przyszłości”, pisze Cioran, „ludzkość będzie musiała zaczynać od nowa, posłuży się własnymi odpadkami, mongołami i szumowiną ze wszystkich stron świata” (Cioran, 1952, str. 83). Europa ukrywa swoją głupotę w obliczu nadchodzącej katastrofy. Europa? „Zgnilizna ładnie pachnąca, trup uperfumowany” (Cioran, 1973, str. 171).
Pomimo nadciągającej burzy Cioran pociesza się twierdząc, że jest przynajmniej ostatnim spadkobiercą znikającego „końca historii”. Jutro, kiedy rozpocznie się prawdziwa apokalipsa, kiedy kolosalne niebezpieczeństwa nabiorą wreszcie kształtu, wtedy nawet słowo „żal” zniknie z naszych słowników. „Moja wizja przyszłości jest tak precyzyjna, że gdybym miał dzieci, udusiłbym je natychmiast” (Cioran, 1973, str. 173).
Po przeczytaniu jednego z cioranowych dzieł nie da się zaprzeczyć, iż autor jest w istocie satyrykiem, który wyśmiewa głupi dreszcz egzystencjalny współczesnych mas. Ktoś może pokusić się o stwierdzenie, iż Cioran oferuje eleganckie vademecum na samobójstwo dla tych, którzy tak jak on, pieczołowicie zdewaluowali wartość życia. Ale, jak pisze Cioran, samobójstwo popełniają Ci, którzy nie potrafią odgrywać optymizmu, tj. ci, których radość i szczęście rozleciały się na kawałki. Tacy jak on, roztropni pesymiści, „nie mając po co żyć, po cóż mieliby także umierać?” (Cioran, 1952, str. 106). Uderzająca ambiwalencja w dziełach Ciorana polega na apokaliptycznych zapowiedziach z jednej strony, i entuzjastycznych ewokacjach okropności z drugiej. Cioran wierzy, że przemoc i zniszczenie są głównymi składnikami historii, gdyż świat bez przemocy nie ma prawa się utrzymać. Zastanawiające jest jednak czemu Cioran tak przeciwny jest światu opartym na pokoju, skoro, podług jego logiki, taki świat przyczyniłby się do przyspieszenia jego własnej, tak bardzo przez niego pożądanej zagłady, pomagając mu zanurzyć się w nicości. Oczywiście, Cioran nigdy nie moralizuje na temat potrzeby przemocy; podkreśla raczej, w zgodności z kanonami jego ukochanych reakcyjnych poprzedników Josephe de Maistre’a i Nicolo Machiavelliego, że „autorytet, nie zaś prawda, tworzą prawo”. A zatem to wiarygodność politycznego kłamstwa określa stopień politycznej sprawiedliwości. Nawet gdyby zgodzić się tu z Cioranem, jak odniósłby się on do tego, że autorytet, przynajmniej w jego postrzeganiu, zasila jedynie ten odrażający byt, z którego tak bardzo pragnie się wyzwolić? Tego już się nie dowiemy. Cioran przyznaje jednakże, że pomimo swojej odrazy do przemocy, każdy człowiek (włącznie z nim) stanowi integralną jej część, i że każdy choć raz w życiu rozważał jak upiec kogoś żywcem lub jak odrąbać komuś głowę:
„Przekonany, że zło w naszym społeczeństwie pochodzi od ludzi starych, wpadłem na pomysł likwidacji wszystkich obywateli, którzy przekroczyli czterdziestkę, ten próg sklerozy i mumifikacji, zakręt, za którym – jak z przyjemnością wierzyłem – każde indywiduum staje się obrazą dla narodu i ciężarem dla wspólnoty... Zainteresowani nie ocenili wysoko jego treści i nazwali mnie ludożercą... Czy projekt mój był godny potępienia? Wyrażał po prostu to, czego każdy człowiek przywiązany do swojego kraju życzy sobie z całego serca: wytrzebić połowę swych krajanów” (Cioran, 1960, str. 9-10).
Literacki elitaryzm Ciorana jest niedościgniony we współczesnej literaturze i z tego powodu często jawi się on jako udręka dla współczesnych i sentymentalnych uszu nastawionych na kołysankę o wiecznej ziemskiej lub duchowej błogości. Nienawiść Ciorana do teraźniejszości i przyszłości, a także jego brak szacunku dla życia z pewnością dalej antagonizować będą apostołów współczesności, którzy nigdy nie mają dosyć wyśpiewywania pustych obietnic o „lepszym tu i teraz”. Jego paradoksalny humor jest tak dewastujący, iż nie da się go brać dosłownie, szczególnie gdy autor opisuje sam siebie.
Formalizm językowy Ciorana i jego nieskazitelny dobór słów, pomimo pewnych podobieństw do współczesnych autorów tego samego elitarystycznego kalibru, sprawiają, że czasem ciężko za nim nadążyć. Pozostaje zastanawiać się czy słowa takie jak ‘abulia’, ‘schizofrenia’, ‘apatia’ itp. trafnie opisują neurotyka, za którego się uważa.
Gdyby można było streścić wizerunek Ciorana w jednym krótkim paragrafie, należałoby ukazać go jako autora, który we współczesnej gloryfikacji intelektu widzi podwaliny duchowych gułagów i zeszpecenie świata. Według Ciorana zadaniem każdego człowieka jest zatopić się w szkole egzystencjalnej bezcelowości; bezcelowość nie jest bowiem beznadzieją, lecz nagrodą dla tych, którzy pragną wyleczyć się z epidemii życia i wirusa nadziei. Obraz ten najprawdopodobniej najlepiej opisuje jego samego, człowieka, określającego się mianem fanatyka bez przekonań, porzuconego przypadku w kosmosie, zerkającego nostalgicznie ku swoim prędkim zniknięciu.
Być wolnym oznacza wyzbyć się na zawsze idei nagrody; nie oczekiwać niczego więcej od ludzi i bogów; wyrzec się nie tylko tego świata i światów jako takich, lecz samego zbawienia; przełamać samą ideę tego łańcucha pośród łańcuchów (Le mauvais demiurge, str. 88).
Tomislav Sunic
Przetłumaczył: Ryszard Chytrowski
1. Cioran, E. (1952). Sylogizmy goryczy (I. Kania, Tłum.). Warszawa: Wydawnictwo Aletheia.
2. Cioran, E. (1956). Pokusa istnienia (K. Jarosz, Tłum.). Warszawa: Wydawnictwo KR.
3. Cioran, E. (1960). Historia i utopia (M. Bieńczyk, Tłum.). Warszawa: Wydawnictwo Aletheia.
4. Cioran, E. (1969). Zły demiurg (I. Kania, Tłum.). Warszawa: Wydawnictwo Aletheia.
2. Cioran, E. (1973). O niegododności narodzin (I. Kania, Tłum.). Warszawa: Wydawnictwo Aletheia.